poniedziałek, 7 grudnia 2015

Chapter 6 Pocałunek

   Wszedłem do pomieszczenia socjalnego i wstawiłem wodę w czajniku. Wsypałem sobie kawy do kubka i czekałem, aż woda się zagotuje. Nagle do pomieszczenia wszedł Thomas razem z Maxim.
- Nie sądzisz, że to już długo trwa? - westchnąłem. - Maxi Ty też uważasz, że Leon przegrał zakład?
- Tak, więc zrób nam kawę kolego. - zaśmiali się.
- Panowie, nie tak szybko. Nie było ustalonego terminu. - spojrzałem na nich zwycięsko.
- Dobra, w takim razie masz czas do końca tygodnia. - Heredia spojrzał na mnie i uśmiechnął się cwanie, a woda się zagotowała.
- Zgoda, w takim razie przepraszam was, ale muszę iść dalej pracować. - zalałem sobie kawę i pomieszałem łyżeczką. Wziąłem kubek do ręki, kiwnąłem do chłopaków, aby się odsunęli, bo blokują mi przejście. Poszedłem do swojego gabinetu i kontynuowałem swoją pracę.
   Wszedłem do gabinetu Pani Violetty i położyłem wszystkie papiery, o które prosiła, na biurku. Machnęła ręka, żebym sobie poszedł. Cofnąłem się, ale przed drzwiami wróciłem się.
- Leon, co z Tobą jest? Dzisiaj zachowujesz się jakoś dziwnie. - spojrzała na mnie.
- Mi nic nie jest. - podrapałem się po karku.
- Więc o co chodzi? Przeszkadzasz mi. - podparła brodę na splecionych dłoniach.
- O nic.
- Więc, proszę Cię, wyjdź. - wskazała ręką na drzwi.
- Już idę. - znowu podszedłem do drzwi, ale gdy złapałem za klamkę zatrzymałem się. Westchnąłem. Puściłem klamkę i odwróciłem się w stronę Castillo. Szatynka wstała ze swojego miejsca. - Nie wytrzymam. - podszedłem do niej szybkim krokiem.
- Leon - nie dokończyła, bo zamknąłem jej usta w pocałunku. Po chwili oderwałem się od niej. Spojrzała mi głęboko w oczy i niespodziewanie złapała mnie jedną ręką za głowę i przyciągnęła do siebie. Tym razem to ja byłem zdziwiony, gdy to ona pocałowała mnie namiętnie. Nie mogłem się oprzeć. Oddałem pocałunek. Niestety nie trwał on długo, ponieważ ktoś wtargnął do gabinetu. Szybko się od siebie odsunęliśmy. Spojrzałem na osobę, która przerwała mi tę cudowną chwilę. Była to brunetka w mniej więcej tym samym wieku co moja szefowa. Kobieta wyglądała na zdziwioną.
- Chyba w czymś przeszkodziłam? - odezwała się nieznajoma.
- Leon, proszę zostaw nas same. Później porozmawiamy. - Castillo na mnie spojrzała, a ja tylko kiwnąłem głową i poszedłem do siebie. Usiadłem na fotelu i ukradkiem przyglądałem się rozmowie zza szklanych drzwi. Boję się tej rozmowy z szatynką.
   Usiadłam na swoim skórzanym fotelu, natomiast brunetka na krześle, naprzeciw. Westchnęłam i spojrzałam na nią wyczekująco.
- Kto to był? - spytała i wskazała na szklane drzwi, przez które Leon poszedł do siebie.
- Leon. - splotłam palce, a łokcie położyłam na podłokietnikach.
- To już wiem. Ale kim on dla Ciebie jest?
- Lara, proszę Cię.
- Nie ma wykręcania się. Powiedz mi, kiedy ostatni raz kogoś miałaś? - siedziałam cicho. - No właśnie, to było tak dawno, że nie pamiętasz.
- Nie prawda, pamiętam.
- To kiedy?
- No z yyy...
- Z dwa lata temu. Dziewczyno, jak ty to wytrzymujesz? Chociaż nie, jak ty to wytrzymywałaś do teraz? Jak wam się układa z tym yyy Leonem? Ale muszę przyznać, że jest przystojny. - zagryzłam dolną wargę i wywróciłam oczami.
- Nie jesteśmy razem. Tylko się całowaliśmy. Zresztą to pewnie jakiś zakład. - wstałam z fotela i podeszłam do ściany z szyb. Lara podeszła do mnie.
- Nie chcesz żeby to był tylko zakład. On ci się podoba, widzę to w twoich oczach Violetta. - spojrzałam na nią lekko się uśmiechając, natomiast ona szeroko się uśmiechnęła i klasnęła w dłonie. - Dzwonię do Ludmiły i spotykamy się u ciebie. Robimy sobie babski wieczór.
   Do mojej rozmowy z szatynką już dzisiaj nie doszło. Ona skończyła szybciej pracę, a ja miałem jeszcze pełno różnych rachunków do załatwienia. Podszedłem do biurka, za którym siedziała Sophia.
- Powiesz mi gdzie mieszka Castillo? - blondynka zrobiła zdziwioną minę.
- A po co ci to? - wzięła jakąś karteczkę, długopis i zaczęła na niej pisać.
- Muszę coś sobie z nią wyjaśnić. - powiedziałem pewny siebie, mimo że tak nie było. Boję się tej rozmowy i jej reakcji, gdy dowie się prawdy. Ale mimo to chcę ją jej powiedzieć.
- Dobra, masz. - podała mi kawałek papieru. - Ale wisisz mi kawę.
- Zgoda. - uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę windy. Zjechałem nią na parter i wyszedłem z wielkiego budynku. Złapałem taksówkę i podałem kierowcy adres z kolorowej karteczki.
   Zapłaciłem mężczyźnie i wysiadłem z żółtego pojazdu, który po chwili odjechał. Podszedłem do bramy, która była otwarta. Więc nie dzwoniłem, zrobiłem to dopiero przy drzwiach. Nikt nie otwierał, więc zadzwoniłem jeszcze raz, ale nadal nic. Sprawdziłem adres na karteczce i odsunąłem się trochę, żeby zobaczyć numer na domu. Wszystko się zgadzało, więc może jej nie ma. Odwróciłem się i już chciałem iść, ale usłyszałem dźwięk odkluczanych drzwi. Odwróciłem się ponownie, tylko tym razem w stronę drzwi, a nie ulicy. W progu stała ta sama brunetka co przyszła dzisiaj do biura.
- Czy jest może Pani Violetta? - spytałem póki co pewnie. Kobieta się zaśmiała i pociągnęła mnie za rękę do środka. Dom od wewnątrz robił takie samo duże wrażenie, co od zewnątrz. Rozejrzałem się szybko. Widać, że urządzała to wszystko kobieta. Brunetka wprowadziła mnie do salonu, w którym stała blondynka, którą pierwszy raz widzę i Castillo. Szatynka stała do mnie tyłem.
- Viola, Lara przyprowadziła niezłego przystojniaka. - blond włosa szturchnęła szatynkę. Ta się odwróciła i zdziwiła.
- Leon, co ty tu robisz?
- Chciałem porozmawiać, ale to chyba nie najlepszy moment. - powoli zacząłem tracić tą pewność siebie i to wszystko przez nią.
- Oh, dobrze. - poprawiła włosy i odłożyła lampkę wina na mały, szklany stolik. Podeszła do mnie i pociągnęła mnie za rękaw kuchni. - Więc o czym chciałeś ze mną rozmawiać.- założyła ręce na piersi - Leon, nie patrz się tylko mów!
- Yyy... przepraszam. Przepraszam za to i za ten cały pocałunek. Nie jestem pewny czy będzie pani jutro wszystko pamiętać, ale nie mogę z tym żyć. - zacząłem się rozkręcać, ale mi przerwała.
- Nie jestem pijana, mów śmiało. Zresztą przejdźmy na ty. Violetta. - podała mi rękę, a ja ją pocałowałem.
- Leon, ale po tym co pani, to znaczy ty usłyszysz, to zmienisz zdanie.
- Proszę, przejdź do rzeczy.
- Ten pocałunek, to był zakład, znaczy nie sam pocałunek, tylko miałem pójść z tobą do łóżka, ale już po wszystkim, już wiesz, więc jestem zwolniony, do widzenia. - powiedziałem na jednym tchu i bardzo szybko.
- Moment, - wskazała na mnie palcem - założyłeś się, że pójdziesz ze mną do łóżka i tym pocałunkiem chciałeś się zbliżyć, tak? - wskazała na mnie palcem.
- Tak, to znaczy nie, znaczy... Ugh! - westchnąłem - Tak naprawdę chciałem tego pocałunku, ale nie miałem odwagi i pomyślałem sobie o tym całym zakładzie, że dzięki temu zbliżę się do ciebie. Zasłużyłem sobie na porządnego liścia. - powiedziałem i zamknąłem oczy. Czekałem na uderzenie, ale się nie doczekałem. Otworzyłem powoli oczy.
- Z kim się założyłeś? - spytała po chwili.
- Z nikim.
- Leon gadaj, bo przecież wiesz, że i tak się dowiem i będzie gorzej dla ciebie.
- Z Maxim i Tomasem. - spuściłem głowę. Czuję się jak małe dziecko, które oczekuje na karę, za to co przeskrobało, od swojej mamy.
- Wiedziałam, pewnie myślał, że gdy się dowiem, to cię zwolnię. Odrzucałam go od samego początku i myślałam, że już zrozumiał, ale jak widać, nie. - nastała chwila ciszy.
- Czyli to znaczy, że nie jesteś zła?
- Pewnie, że jestem, ale cię nie zwolnię. Dostaniesz karę. - jęknąłem z niezadowolenia.
- A wybaczyłaś mi już?
- Wybaczę jak skończysz karę. Jutro się dowiesz jaka.
- To ja już będę szedł, bo już się ściemniło. - uśmiechnąłem się niepewnie i wyszedłem z pomieszczenia. Szatynka podążała za mną. - Do widzenia. - powiedziałem już za drzwiami. Szatynka uśmiechnęła się i pocałowała mnie delikatnie w usta. Odwzajemniłem pocałunek. Po chwili się oderwała.
- Do jutra. - puściła mi oczko i wróciła do środka. Ja, zdezorientowany tym co się przed chwilą stało, wróciłem pieszo do domu, a kawałek miałem.